home ArCADiaPRESS 02 [1/2010], NUMERY ARCHIWALNE Prof. Jerzy Bralczyk o ARCADII

Prof. Jerzy Bralczyk o ARCADII

Natura czy cywilizacja ? Jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, ale naturalnie naturalność cenimy sobie nadzwyczaj. Cywilizacja, kultura, sztuka – to nas podobno odróżnia od innych organizmów, którym naturalności możemy zazdrościć, ale od których czujemy się wyżsi. Najlepiej byłoby pogodzić te dwie strefy, i próbujemy to robić. Być cywilizowanymi zgodnie z naturą, kulturalnie spontanicznymi, autentycznymi, gdy uprawiamy sztukę. W każdym razie nie chcemy być sztuczni. Przymiotnik sztuczny kiedyś był raczej pozytywny, oznaczał kunszt, pamiętamy na przykład z „Pana Tadeusza” sztuczne i potężne uderzenie Jankiela czy rosół sztucznie gotowany – dziś odrzucamy to, co sztuczne, cenimy naturalną prawdziwość.

W Arkadii, w greckim peloponeskim interiorze, otoczonym broniącymi dostępu górami, sielankowe i sielskie (od sioło – ‘wieś’) życie pędzili pasterze, nie znając zagrożeń cywilizacyjnych i zepsucia, żyjąc w maksymalnej zgodzie z naturą. Tak się przynajmniej wydawało niektórym poetom, choćby Wergiliuszowi. Mity arkadyjskie głoszą rozkosze naturalnego stanu niewinności. Inni jednak, przeciwnie, mówili o arkadyjskich zwierzętach, półdzikich pastuchach, wiodących prymitywny żywot bez cywilizacyjnych dobrodziejstw. I prostackich pastuchów, i szczęśliwie niewinnych pasterzy łączyło zapewne to, że nie znali tych swoich zmitologizowanych zideologizowanych wizerunków. Zwyciężyło, jak to przeświadczenie o wyższości tego, czego brak odczuwamy. Arkadia stała symbolem szczęścia w otoczeniu przyrody, najlepiej dzikiej. I naturalności. Zmęczona nienaturalnością i udziwnieniami baroku, królowa szwedzka Krystyna założyła w Rzymie Akademię Arkadia, która głosiła wyższość prostej poezji. W różnych okresach malarze, muzycy i poeci umieszczali swoje dzieła w Arkadii lub po prostu jej chwałę głosili. Dochodziło do nieporozumień. Niezwykle inspirujący tytuł sławnego obrazu Et In Arkadia Ego („I w Arkadii ja”) interpretowano jako wspomnienie szczęśliwego wieku, podczas gdy był to napis na grobowcu, głoszący, że nawet w Arkadii śmierć ma swoje miejsce. Śmierć śmiercią, w końcu też jest naturalna – ale przeświadczenie o wyższości Arkadii nad resztą świata stało się powszechne. Prostota i łono natury. Naturalia non sunt turpia – to, co naturalne, brzydkie być nie może.

W pogoni za naturalnością zaczęto więc w naturę ingerować, wznosić rozkoszne altanki, z czasem coraz bardziej rozbudowane, niby naturalne, ale przecież wydumane. Całe wioski określano jako Arkadie (u nas pod Skierniewicami). Z czasem coraz więcej miejsc zaczęło przybierać tę piękną nazwę: kina, restauracje, wielkie domy towarowe. Bo nazwa piękna i wygodna. Zaczyna się i kończy samogłoską, brzmi dźwięcznie i umożliwia zastosowanie zdobnego liternictwa. Wyraziste trzy sylaby (nie za dużo, nie za mało), skojarzenia i z architektonicznymi arkadami, i z biblijną arką, i z arkanami, obecnie bardziej metaforycznie odnoszącymi się do wtajemniczenia (mówimy o arkanach sztuki). Ale przede wszystkim ta starożytna, wspaniała Arkadia – jak tu nie ulec. Nazwa uroku nie straciła do dzisiaj. Przeciwnie, wciąż daje jakiś powiew świeżości. Ilekroć ją słyszę, czuję pewne powinowactwo kulturowe. Pewnie, w końcu to znamię cywilizacji, kultury – tęsknić za naturą. Każda Arkadia, nawet w centrum ruchliwego miasta, o tym przypomina.